3/21/2016

Rozdział 2 ~Trzy tygodnie~

      Pewnie tak jak reszta uczniów na świecie, nienawidzę poniedziałków. Po zerwaniu z Jasonem nienawidzę ich jeszcze bardziej. Za chwilę wejdę do szkoły, a pierwszą lekcję, którą mam to historia. Świetnie się złożyło, naprawdę...Chodzimy na nią całą czwórką.
Zaparkowałam przed budynkiem, w którym odbywają się męczarnie nad nieletnimi, a prawo na to pozwala. Świat oszalał.
Bałam się ruszyć. Wciąż trzymałam ręce na kierownicy, a moje ciało przytrzymywał pas bezpieczeństwa.
Nie wejdę tam. Nie ma mowy! Nie teraz.
Całą niedziele przeleżałam w łóżku, oglądając Shadowhunters i The 100. Ojciec pracował, a Landon po kilku dniach wrócił dopiero dzisiaj nad ranem po książki i tylko zdążyliśmy się pokłócić o łazienkę. Mama wciąż była w delegacji i miała wrócić dopiero w przyszły poniedziałek. Prawda jest taka, że przepłakałam połowę wszystkich odcinków i przytyłam chyba tonę, po masakrycznej ilości słodyczy, które w siebie wepchnęłam.
Mój telefon dzwonił przez cały weekend, a ja od nikogo nie odbierałam. Annie, Jason, no i Lucas...Wyłączyłam go dwa dni temu, a uruchomiłam z powrotem dopiero dzisiaj przy śniadaniu. Łącznie 214 nieodebranych połączeń, 65 wiadomości i kilka poczt głosowych. Przejrzałam tylko te od Lucasa.
Pisał, że powinniśmy się spotkać i obgadać pewne sprawy oraz, że ma propozycje.
Nie zostanę Twoją dziwką, Lucas, jeśli o to Ci chodzi.
Przepraszał, mówił, że to przez alkohol wszystko tak się potoczyło i, że ma nadzieje, że między nami wszystko okay. Pytał jak się czuję i, czy to był mój pierwszy raz...
Jak on w ogóle śmie się pytać o takie rzeczy?!
Zresztą swoją drogą, myślałam, że mówią sobie z Jasonem o wszystkim, tak jak ja z Annie.
Powinnaś zacząć używać czasu przeszłego, kiedy wypowiadasz się o tej dwójce.
- No powinnam...- mruknęłam do siebie i mocniej zacisnęłam ręce na kierownicy.
Tylko nie płacz. Twoje oczy i tak już są wielce napuchnięte.
Drzwi samochodu otworzyły się, a do środka wpadło świeże powietrze. Sekundę później, na siedzeniu obok znajdował się Lucas, w nienagannie wyprasowanej białej koszulce w serek, przetartych jeans'ach w niektórych miejscach, czarnych adidasach i okularach przeciwsłonecznych na nosie.
Obydwoje siedzieliśmy przez jakiś czas w milczeniu. Ja wciąż w tej samej pozycji, a on oparty o zagłówek fotela.
- Cześć - odezwał się cicho, odwracając się w moją stronę.
- Hej - odpięłam pas i znalazłam się w takiej samej pozycji, co on.
- Nauczona na test z historii? - jestem mu wdzięczna, że nie zapytał o samopoczucie.
- Nie - z moich ust wydobył się cichy śmiech - Jace, Alec i Bellamy byli bardziej interesujący od drugiej wojny światowej.
- Daenerys z Gry o Tron także była bardziej interesującym zajęciem czasu - obydwoje zanieśliśmy się śmiechem - Jak się czujesz? - moja wdzięczność do niego ulotniła się w zawrotnym tempie.
Nie odpowiedziałam, tylko podziwiałam widoki za oknem.
Samochód Sarah Parker z 2G jest naprawdę interesujący.
- Miałeś dla mnie propozycję - odwróciłam się z powrotem do niego, a on podrapał się nerwowo po karku - Więc...
- To już nieistotne - poprawił pasek plecaka w swoich rękach - Zapomnij.
- Jasne - sięgnęłam po torbę z książkami pod jego siedzenie - Wiesz, że się dowiem, jeśli to coś ważnego , prawda?
- Nie przejmuj się. Nic istotnego - uśmiechnął się delikatnie - Chodźmy już.
Wyszliśmy z samochodu i Lucas zamknął za mnie pojazd. Ruszyłam przed siebie, kilka osób się oglądnęło, kiedy chłopak mnie dogonił i wsadził kluczyki do mojej tylnej kieszeni.
- Lucas...- przystanęliśmy obok grupki osób i chłopak posłał mi pytające spojrzenie - Kilka osób widziało nas w klubie...no wiesz - czułam, że moja twarz przybiera barwy dojrzałego buraka.
- Eem - przestąpił z nogi na nogę.
On coś wie i nie chcę mi powiedzieć!
- Mów - pociągnęłam go za rękaw pomiędzy samochody, aby nikt nas nie słyszał.
- Nie ma czego.
- Lucas mów, proszę - jego tęczówki rozjaśniły się w rozbawieniu.
- Połowa szkoły myśli, że jesteśmy ze sobą - stale się uśmiechał, przez co jego dołeczki się pogłębiały.
- Co? - nie wierzę - Dlaczego?
- Po wieczorze w klubie, Mike rozmawiał z Jasonem i palnął bez namysłu, że nas widział całujących się. Przeprosił, kiedy powiedziałem, że tak nie jest - wzruszył ramionami.
- Nie przeszkadza Ci to? - warknęłam i zaraz tego pożałowałam. Przecież to nie jego wina.
- Chciałem Ci coś zaproponować, ale uznałem, że to nie ma sensu, bo wiem, że byś się nie zgodziła - wyminął mnie i ruszył w stronę budynku. Zatrzymałam go przed wejściem.
- Pozwól mi o tym zadecydować.
Szatyn chwycił moje palce i przycisnął mnie do ściany budynku. Nachylił się tak, żebym tylko ja go mogła usłyszeć. Choć nie mogłam spojrzeć, wiedziałam, że wiele osób zwróciło na nas uwagę.
- Zostań moją dziewczyną - w jego głosie można było usłyszeć pożądanie - Obydwoje odegramy się na Jasonie i Annie.
Serce mi stanęło, a żołądek wywrócił się do góry nogami. Nie potrafiłam nic powiedzieć.
Bałam się.
- To głupie - wyszeptałam, a on nie odpuścił. Wciąż napierał swoim ciałem na moje..
- Może i głupie...- kilka centymetrów odległości między nami nic mi nie ułatwiało -...ale my będziemy mieli ubaw, a oni oszaleją, bo jesteśmy szczęśliwy i nie mażemy się w łóżku po ich zdradzie.
- Ale się mażemy - kąciki ust same uniosły mi się w górę.
- Nie muszą o tym wiedzieć - poczułam jego rękę na biodrze - Zgadzasz się?
- Przed nimi i całą szkołą będziemy udawać...- mówiłam powoli, aby mnie zrozumiał - Co poza szkołą? Będziemy chodzić na randki i udawać też przed miastem? Czy zostaniemy przyjaciółmi? - jego czoło lekko się zmarszczyło. Czyli, że tego nie obmyślał.
- Wybór należy do ciebie - posłał mi uśmiech rozbawienia i się odsunął - Chodź na historię, Kochanie - mrugnął do mnie z ciągłym uśmiechem wymalowanym na twarzy i chwycił moją rękę.
Teraz widziałam, że wszyscy - bez wyjątku - byli zaciekawieni całą sytuacją.
- To ja się na to zgodziłam?

      Pięć minut - mała kłótnia, zaciekawione spojrzenia, gratulacje od mało znanych mi osób i ciekawskie pytania znajomych - później, siedzieliśmy obok siebie w sali historycznej. Lucas rozmawiał z Francesco z jego zespołu o zbliżającym się koncercie, a ja powtarzałam materiał na test z historii.
To wiem.
To wiem.
Tego nie wiem. 
Czytałam jedno zdanie kilka razy, lecz nie mogłam się skupić? Dlaczego? Lucas położył swoją rękę na moim udzie, gdy do klasy wszedł Jason. Francesco zniknął jakiś czas temu, więc chłopak także powtarzał lekcje.
- Możemy porozmawiać? - głos Jasona  przy naszej ławce sprawił, że moje włosy na caluśkim ciele stanęły dęba.
Jessie, uspokój się. To tylko Twój ex, z którym całowałaś się jeszcze kilka dni temu i mówiłaś mu, że go kochasz, a potem on perfidnie kochał się z Twoją ex-najlepszą przyjaciółką w Twoim łóżku. Pff, przecież to nic nie znaczy.
- Nie mamy o czym - Lucas nawet nie niego nie spojrzał, tylko mocniej zacisnął rękę na moim udzie.
- Rozumiem - Jason naprawdę żałował tego co się stało. Jednak jest za wcześnie na rozmowę.
Mieli myśleć, że jesteście szczęśliwi, będąc ze sobą, a wy co robicie?
W tym momencie do klasy wkroczyła Annie. Gdybym jej nie znała, pomyślałabym, że ma świetny humor. Jednak ją znam i wiem, że nawet perfekcyjny makijaż nie przykryję jej zapuchniętych od płaczu oczu. Od razu odnalazła naszą trójkę i nie ukryła zdziwienia, widząc mnie i Lucasa, w zaistniałej sytuacji.
Blondynka chciała coś powiedzieć, ale Jason chwycił ją za ramię i pociągnął w dół na krzesło, przed naszą ławką. 
- Już próbowałem - obydwoje wyciągnęli książki i próbowali się uczyć. Sama nie spodziewałam się tego, co powiedziałam.
- W zasadzie, to Wam dziękujemy - cała trójka odwróciła się w moją stronę - Gdyby nie wy, to ja i Lucas nie wiadomo, czy kiedykolwiek bylibyśmy ze sobą - posłałam szatynowi delikatny uśmiech i starałam się, by nie wyszedł sztucznie. Chłopak nachylił się i musnął mnie w usta.

      Nigdy się nie zastanawiałam nad tym, jak by to było, gdyby to Lucas był moim chłopakiem, a nie Jason. Jak by to było, gdyby to szatyn obejmował mnie na szkolnym korytarzu. Powiem to znów: nigdy się nie zastanawiałam nad tym uczuciem.
Teraz wiem, że to był błąd, bo właśnie stoję otoczona silnymi ramionami szatyna wśród znajomych i kompletnie nie wiem jak się zachować. Nie wiem co zrobić z rękami. Objąć go? Przytulic? Położyć na jego?
Jakbyś nigdy nie miała chłopaka. 
Czy ty zawsze musisz wszystko komentować? Ygh.
- Przepraszam na moment - pociągnęłam szatyna za sobą w stronę wyjścia ze szkoły, a potem obserwowani przez prawie wszystkich uczniów znajdujących się na parkingu, ruszyliśmy w stronę samochodu chłopaka.
- Co jest?
- Jakbyś nie mógł zadać głupszego pytania - skrzyżowałam ręce na piersi i posłałam mu groźne spojrzenie.
Przynajmniej takie miało być, jednak sądząc po roześmianej minie chłopaka, nie udało mi się.
- Wszyscy się nabrali, więc dobrze nam idzie - chwycił moje ręce, aby je odplątać - Nie masz się czym przejmować.
- Lucas, zastanów się - chłopak trzymał mnie za dłonie - To jest cholernie głupi pomysł! Po co nam to?
Szatyn po chwili mnie puścił, potarł rękami twarz i znów odwrócił się w moją stronę. Wydawał się być dzieckiem. Dzieckiem, które nie wie co ze sobą zrobić.
- Jessie, proszę...- ton jego głosu był błagalny - Daj temu chwilę. Niech wszystko się rozwinie, a wtedy zobaczymy co zrobimy dalej. Jeśli teraz to przerwiemy, od razu będzie wiadomo, że coś było nie tak.
Widział, że się zastanawiam, więc mnie do siebie przyciągnął i przytulił.
- Przepraszam, dla mnie to też nie jest komfortowa sytuacja - Pocałował mnie w czoło. Już sama nie wiedziałam, czy to też było na pokaz. Chłopak mnie tulił, a ja nie odwzajemniałam uścisku, tylko wciąż miałam skrzyżowane ramiona.
- Okay - potarł rękami moje ramiona, jakby chciał, aby nie było mi zimno, choć jest trzydzieści stopni w cieniu.
- I tak wiem, że nie jest okay - posłał mi krzepiący uśmiech - Kilka tygodni i z tym skończymy.
- Trzy tygodnie - popatrzyłam mu w oczy i nie wiedziałam pierwszy raz w życiu, czy jest zły, zdenerwowany, szczęśliwy, czy zirytowany.
- Trzy tygodnie - powtórzył, jakby dla upewnienia.


      Od razu, gdy przekroczyłam próg domu wiedziałam, że Landon robi obiad. Poprawka, próbuję robić obiad. Zapach spalenizny cofnął mnie o kilka kroków. Ściągnęłam buty i ruszyłam w stronę kuchni, w której ujrzałam czarnowłosego chłopaka. Oczywiście, jakby inaczej stał przy blacie bez górnej części garderoby i mieszał coś w garnku.
- Rozumiem to, że wielu dziewczynom podoba się to, że chodzisz przy nich rozebrany, jednak w domu mógłbyś się ubrać - przy pierwszym słowie chłopak odskoczył jak poparzony i poprawił spodenki na biodrach - Nie mieszkasz tu sam, Kochaniutki - rzuciłam torbą na wyspę kuchenną i zaglądnęłam do garnka.
- Cześć siostro - uśmiechnął się sztucznie w moją stronę - Gdybyś mogła wziąść swoje manatki i się ulotnić jeszcze na godzinkę - podał mi torbę i patrzył proszącym wzrokiem.
- Jesteś głupi, czy głupi?
- Zostawiłem Ci dom na weekend i miałaś wolną chatę na pieprzenie się ze swoim NOWYM chłopakiem - ton jego głosu, jasno mówił, że nie jest zadowolony - Więc bierz rzeczy i wynocha na jeszcze jakiś czas.
- Gdzie jest? - zrozumiałam przekaz i chwyciłam plecak, który mi podał.
- Na górze w łazience, bierze prysznic.
- Masz nawet dobry humor, więc blondynka, co? - chłopak pokiwał głową i pokazał kciuk do góry.
- Jakaś laska z Twojej szkoły - skrzywiłam się na myśl o tym, że jakaś dziewczyna, którą widuję prawdopodobnie codziennie na korytarzu, obciąga mojemu bratu.
- Jesteś ohydny - chciał coś powiedzieć, jednak zdążyłam jeszcze dodać - Mam nadzieje, że jest na tyle dorosła, że nie pójdziesz siedzieć za pedofilstwo i Twój własny ojciec nie będzie Cię musiał aresztować.
- Wszystko zgodnie z prawem - pomachał mi, abym się pośpieszyła. Usłyszałam kroki na schodach, więc  ruszyłam pośpiesznie w stronę wyjścia.
- Napisz, jak skończysz zabawę - trzasnęłam drzwiami i wyszłam z domu.