3/21/2016

Rozdział 2 ~Trzy tygodnie~

      Pewnie tak jak reszta uczniów na świecie, nienawidzę poniedziałków. Po zerwaniu z Jasonem nienawidzę ich jeszcze bardziej. Za chwilę wejdę do szkoły, a pierwszą lekcję, którą mam to historia. Świetnie się złożyło, naprawdę...Chodzimy na nią całą czwórką.
Zaparkowałam przed budynkiem, w którym odbywają się męczarnie nad nieletnimi, a prawo na to pozwala. Świat oszalał.
Bałam się ruszyć. Wciąż trzymałam ręce na kierownicy, a moje ciało przytrzymywał pas bezpieczeństwa.
Nie wejdę tam. Nie ma mowy! Nie teraz.
Całą niedziele przeleżałam w łóżku, oglądając Shadowhunters i The 100. Ojciec pracował, a Landon po kilku dniach wrócił dopiero dzisiaj nad ranem po książki i tylko zdążyliśmy się pokłócić o łazienkę. Mama wciąż była w delegacji i miała wrócić dopiero w przyszły poniedziałek. Prawda jest taka, że przepłakałam połowę wszystkich odcinków i przytyłam chyba tonę, po masakrycznej ilości słodyczy, które w siebie wepchnęłam.
Mój telefon dzwonił przez cały weekend, a ja od nikogo nie odbierałam. Annie, Jason, no i Lucas...Wyłączyłam go dwa dni temu, a uruchomiłam z powrotem dopiero dzisiaj przy śniadaniu. Łącznie 214 nieodebranych połączeń, 65 wiadomości i kilka poczt głosowych. Przejrzałam tylko te od Lucasa.
Pisał, że powinniśmy się spotkać i obgadać pewne sprawy oraz, że ma propozycje.
Nie zostanę Twoją dziwką, Lucas, jeśli o to Ci chodzi.
Przepraszał, mówił, że to przez alkohol wszystko tak się potoczyło i, że ma nadzieje, że między nami wszystko okay. Pytał jak się czuję i, czy to był mój pierwszy raz...
Jak on w ogóle śmie się pytać o takie rzeczy?!
Zresztą swoją drogą, myślałam, że mówią sobie z Jasonem o wszystkim, tak jak ja z Annie.
Powinnaś zacząć używać czasu przeszłego, kiedy wypowiadasz się o tej dwójce.
- No powinnam...- mruknęłam do siebie i mocniej zacisnęłam ręce na kierownicy.
Tylko nie płacz. Twoje oczy i tak już są wielce napuchnięte.
Drzwi samochodu otworzyły się, a do środka wpadło świeże powietrze. Sekundę później, na siedzeniu obok znajdował się Lucas, w nienagannie wyprasowanej białej koszulce w serek, przetartych jeans'ach w niektórych miejscach, czarnych adidasach i okularach przeciwsłonecznych na nosie.
Obydwoje siedzieliśmy przez jakiś czas w milczeniu. Ja wciąż w tej samej pozycji, a on oparty o zagłówek fotela.
- Cześć - odezwał się cicho, odwracając się w moją stronę.
- Hej - odpięłam pas i znalazłam się w takiej samej pozycji, co on.
- Nauczona na test z historii? - jestem mu wdzięczna, że nie zapytał o samopoczucie.
- Nie - z moich ust wydobył się cichy śmiech - Jace, Alec i Bellamy byli bardziej interesujący od drugiej wojny światowej.
- Daenerys z Gry o Tron także była bardziej interesującym zajęciem czasu - obydwoje zanieśliśmy się śmiechem - Jak się czujesz? - moja wdzięczność do niego ulotniła się w zawrotnym tempie.
Nie odpowiedziałam, tylko podziwiałam widoki za oknem.
Samochód Sarah Parker z 2G jest naprawdę interesujący.
- Miałeś dla mnie propozycję - odwróciłam się z powrotem do niego, a on podrapał się nerwowo po karku - Więc...
- To już nieistotne - poprawił pasek plecaka w swoich rękach - Zapomnij.
- Jasne - sięgnęłam po torbę z książkami pod jego siedzenie - Wiesz, że się dowiem, jeśli to coś ważnego , prawda?
- Nie przejmuj się. Nic istotnego - uśmiechnął się delikatnie - Chodźmy już.
Wyszliśmy z samochodu i Lucas zamknął za mnie pojazd. Ruszyłam przed siebie, kilka osób się oglądnęło, kiedy chłopak mnie dogonił i wsadził kluczyki do mojej tylnej kieszeni.
- Lucas...- przystanęliśmy obok grupki osób i chłopak posłał mi pytające spojrzenie - Kilka osób widziało nas w klubie...no wiesz - czułam, że moja twarz przybiera barwy dojrzałego buraka.
- Eem - przestąpił z nogi na nogę.
On coś wie i nie chcę mi powiedzieć!
- Mów - pociągnęłam go za rękaw pomiędzy samochody, aby nikt nas nie słyszał.
- Nie ma czego.
- Lucas mów, proszę - jego tęczówki rozjaśniły się w rozbawieniu.
- Połowa szkoły myśli, że jesteśmy ze sobą - stale się uśmiechał, przez co jego dołeczki się pogłębiały.
- Co? - nie wierzę - Dlaczego?
- Po wieczorze w klubie, Mike rozmawiał z Jasonem i palnął bez namysłu, że nas widział całujących się. Przeprosił, kiedy powiedziałem, że tak nie jest - wzruszył ramionami.
- Nie przeszkadza Ci to? - warknęłam i zaraz tego pożałowałam. Przecież to nie jego wina.
- Chciałem Ci coś zaproponować, ale uznałem, że to nie ma sensu, bo wiem, że byś się nie zgodziła - wyminął mnie i ruszył w stronę budynku. Zatrzymałam go przed wejściem.
- Pozwól mi o tym zadecydować.
Szatyn chwycił moje palce i przycisnął mnie do ściany budynku. Nachylił się tak, żebym tylko ja go mogła usłyszeć. Choć nie mogłam spojrzeć, wiedziałam, że wiele osób zwróciło na nas uwagę.
- Zostań moją dziewczyną - w jego głosie można było usłyszeć pożądanie - Obydwoje odegramy się na Jasonie i Annie.
Serce mi stanęło, a żołądek wywrócił się do góry nogami. Nie potrafiłam nic powiedzieć.
Bałam się.
- To głupie - wyszeptałam, a on nie odpuścił. Wciąż napierał swoim ciałem na moje..
- Może i głupie...- kilka centymetrów odległości między nami nic mi nie ułatwiało -...ale my będziemy mieli ubaw, a oni oszaleją, bo jesteśmy szczęśliwy i nie mażemy się w łóżku po ich zdradzie.
- Ale się mażemy - kąciki ust same uniosły mi się w górę.
- Nie muszą o tym wiedzieć - poczułam jego rękę na biodrze - Zgadzasz się?
- Przed nimi i całą szkołą będziemy udawać...- mówiłam powoli, aby mnie zrozumiał - Co poza szkołą? Będziemy chodzić na randki i udawać też przed miastem? Czy zostaniemy przyjaciółmi? - jego czoło lekko się zmarszczyło. Czyli, że tego nie obmyślał.
- Wybór należy do ciebie - posłał mi uśmiech rozbawienia i się odsunął - Chodź na historię, Kochanie - mrugnął do mnie z ciągłym uśmiechem wymalowanym na twarzy i chwycił moją rękę.
Teraz widziałam, że wszyscy - bez wyjątku - byli zaciekawieni całą sytuacją.
- To ja się na to zgodziłam?

      Pięć minut - mała kłótnia, zaciekawione spojrzenia, gratulacje od mało znanych mi osób i ciekawskie pytania znajomych - później, siedzieliśmy obok siebie w sali historycznej. Lucas rozmawiał z Francesco z jego zespołu o zbliżającym się koncercie, a ja powtarzałam materiał na test z historii.
To wiem.
To wiem.
Tego nie wiem. 
Czytałam jedno zdanie kilka razy, lecz nie mogłam się skupić? Dlaczego? Lucas położył swoją rękę na moim udzie, gdy do klasy wszedł Jason. Francesco zniknął jakiś czas temu, więc chłopak także powtarzał lekcje.
- Możemy porozmawiać? - głos Jasona  przy naszej ławce sprawił, że moje włosy na caluśkim ciele stanęły dęba.
Jessie, uspokój się. To tylko Twój ex, z którym całowałaś się jeszcze kilka dni temu i mówiłaś mu, że go kochasz, a potem on perfidnie kochał się z Twoją ex-najlepszą przyjaciółką w Twoim łóżku. Pff, przecież to nic nie znaczy.
- Nie mamy o czym - Lucas nawet nie niego nie spojrzał, tylko mocniej zacisnął rękę na moim udzie.
- Rozumiem - Jason naprawdę żałował tego co się stało. Jednak jest za wcześnie na rozmowę.
Mieli myśleć, że jesteście szczęśliwi, będąc ze sobą, a wy co robicie?
W tym momencie do klasy wkroczyła Annie. Gdybym jej nie znała, pomyślałabym, że ma świetny humor. Jednak ją znam i wiem, że nawet perfekcyjny makijaż nie przykryję jej zapuchniętych od płaczu oczu. Od razu odnalazła naszą trójkę i nie ukryła zdziwienia, widząc mnie i Lucasa, w zaistniałej sytuacji.
Blondynka chciała coś powiedzieć, ale Jason chwycił ją za ramię i pociągnął w dół na krzesło, przed naszą ławką. 
- Już próbowałem - obydwoje wyciągnęli książki i próbowali się uczyć. Sama nie spodziewałam się tego, co powiedziałam.
- W zasadzie, to Wam dziękujemy - cała trójka odwróciła się w moją stronę - Gdyby nie wy, to ja i Lucas nie wiadomo, czy kiedykolwiek bylibyśmy ze sobą - posłałam szatynowi delikatny uśmiech i starałam się, by nie wyszedł sztucznie. Chłopak nachylił się i musnął mnie w usta.

      Nigdy się nie zastanawiałam nad tym, jak by to było, gdyby to Lucas był moim chłopakiem, a nie Jason. Jak by to było, gdyby to szatyn obejmował mnie na szkolnym korytarzu. Powiem to znów: nigdy się nie zastanawiałam nad tym uczuciem.
Teraz wiem, że to był błąd, bo właśnie stoję otoczona silnymi ramionami szatyna wśród znajomych i kompletnie nie wiem jak się zachować. Nie wiem co zrobić z rękami. Objąć go? Przytulic? Położyć na jego?
Jakbyś nigdy nie miała chłopaka. 
Czy ty zawsze musisz wszystko komentować? Ygh.
- Przepraszam na moment - pociągnęłam szatyna za sobą w stronę wyjścia ze szkoły, a potem obserwowani przez prawie wszystkich uczniów znajdujących się na parkingu, ruszyliśmy w stronę samochodu chłopaka.
- Co jest?
- Jakbyś nie mógł zadać głupszego pytania - skrzyżowałam ręce na piersi i posłałam mu groźne spojrzenie.
Przynajmniej takie miało być, jednak sądząc po roześmianej minie chłopaka, nie udało mi się.
- Wszyscy się nabrali, więc dobrze nam idzie - chwycił moje ręce, aby je odplątać - Nie masz się czym przejmować.
- Lucas, zastanów się - chłopak trzymał mnie za dłonie - To jest cholernie głupi pomysł! Po co nam to?
Szatyn po chwili mnie puścił, potarł rękami twarz i znów odwrócił się w moją stronę. Wydawał się być dzieckiem. Dzieckiem, które nie wie co ze sobą zrobić.
- Jessie, proszę...- ton jego głosu był błagalny - Daj temu chwilę. Niech wszystko się rozwinie, a wtedy zobaczymy co zrobimy dalej. Jeśli teraz to przerwiemy, od razu będzie wiadomo, że coś było nie tak.
Widział, że się zastanawiam, więc mnie do siebie przyciągnął i przytulił.
- Przepraszam, dla mnie to też nie jest komfortowa sytuacja - Pocałował mnie w czoło. Już sama nie wiedziałam, czy to też było na pokaz. Chłopak mnie tulił, a ja nie odwzajemniałam uścisku, tylko wciąż miałam skrzyżowane ramiona.
- Okay - potarł rękami moje ramiona, jakby chciał, aby nie było mi zimno, choć jest trzydzieści stopni w cieniu.
- I tak wiem, że nie jest okay - posłał mi krzepiący uśmiech - Kilka tygodni i z tym skończymy.
- Trzy tygodnie - popatrzyłam mu w oczy i nie wiedziałam pierwszy raz w życiu, czy jest zły, zdenerwowany, szczęśliwy, czy zirytowany.
- Trzy tygodnie - powtórzył, jakby dla upewnienia.


      Od razu, gdy przekroczyłam próg domu wiedziałam, że Landon robi obiad. Poprawka, próbuję robić obiad. Zapach spalenizny cofnął mnie o kilka kroków. Ściągnęłam buty i ruszyłam w stronę kuchni, w której ujrzałam czarnowłosego chłopaka. Oczywiście, jakby inaczej stał przy blacie bez górnej części garderoby i mieszał coś w garnku.
- Rozumiem to, że wielu dziewczynom podoba się to, że chodzisz przy nich rozebrany, jednak w domu mógłbyś się ubrać - przy pierwszym słowie chłopak odskoczył jak poparzony i poprawił spodenki na biodrach - Nie mieszkasz tu sam, Kochaniutki - rzuciłam torbą na wyspę kuchenną i zaglądnęłam do garnka.
- Cześć siostro - uśmiechnął się sztucznie w moją stronę - Gdybyś mogła wziąść swoje manatki i się ulotnić jeszcze na godzinkę - podał mi torbę i patrzył proszącym wzrokiem.
- Jesteś głupi, czy głupi?
- Zostawiłem Ci dom na weekend i miałaś wolną chatę na pieprzenie się ze swoim NOWYM chłopakiem - ton jego głosu, jasno mówił, że nie jest zadowolony - Więc bierz rzeczy i wynocha na jeszcze jakiś czas.
- Gdzie jest? - zrozumiałam przekaz i chwyciłam plecak, który mi podał.
- Na górze w łazience, bierze prysznic.
- Masz nawet dobry humor, więc blondynka, co? - chłopak pokiwał głową i pokazał kciuk do góry.
- Jakaś laska z Twojej szkoły - skrzywiłam się na myśl o tym, że jakaś dziewczyna, którą widuję prawdopodobnie codziennie na korytarzu, obciąga mojemu bratu.
- Jesteś ohydny - chciał coś powiedzieć, jednak zdążyłam jeszcze dodać - Mam nadzieje, że jest na tyle dorosła, że nie pójdziesz siedzieć za pedofilstwo i Twój własny ojciec nie będzie Cię musiał aresztować.
- Wszystko zgodnie z prawem - pomachał mi, abym się pośpieszyła. Usłyszałam kroki na schodach, więc  ruszyłam pośpiesznie w stronę wyjścia.
- Napisz, jak skończysz zabawę - trzasnęłam drzwiami i wyszłam z domu.









3/08/2016

Rozdział 1 ~Przyjaźń z pikantnym epitetem~

      Ostatni raz przejechałam szminką po ustach i przeczesałam włosy palcami. Obejrzałam się w lustrze, kiedy do mojego pokoju wpadł Lucasa.
- Puka się - nie odwróciłam wzroku w jego stronę, tylko spoglądałam na siebie w lustro, jednak wiedziałam, że to on. Tylko on tak dziwacznie dyszy.
Nie przypominałam w ogóle siebie. Czarna spódniczka ze stanem do połowy uda, w to włożona luźna bordowa bluzka na ramiączkach. Podziurawione rajstopy i pełne, czarne koturny. W odbiciu zobaczyłam zbliżającego się Lucasa. Objął mnie w pasie, przy czym oparł głowę na mojej i patrzył na nas w lustrze.
- Były otwarte drzwi - zaśmiał się po chwili.
- Racja - zagryzłam wargę - Ale to nie zmienia faktu, że trzeba zapukać! - otworzyłam ponownie szminkę, a chłopak chwycił ją w połowie drogi. Ręką na moim biodrze odwrócił mnie delikatnie w swoją stronę, tak, że stał kilka centymetrów ode mnie.
- Zrób dzióbek - wypełniłam jego polecenie, a on z wielką koncentracją rozprowadził szminkę po moich ustach.
Wyglądał komicznie. Brązowe tęczówki były zwężone w koncentracji, a język lekko chodził po dolnej wardze, tak jak u dzieci w przedszkolu, które lepią postacie z bajek z plasteliny. Moje ciało zadrgało ze śmiechu, a on zirytowany tym, że mu przeszkodziłam chwycił mój policzek jedną ręką, a drugą zaczął wycierać szminkę z mojego policzka, ponieważ wyjechał za linie.
- Nie drgaj. Chyba, że chcesz wyglądać jak klaun - kąciki jego ust lekko uniosły się do góry.
- Yhm - próbowałam mruknąć potwierdzająco.
- Skończone - odsunął się dumny i pozwolił mi się przejrzeć w lustrze - Tylko obliż usta językiem, czy co wy tam robicie, żeby był lepszy efekt - dodał szybko. Zrobiłam jak kazał i muszę stwierdzić, że nie wyglądałam źle, a chłopak musi mieć wprawę.
- Annie nigdy nie pozwalała mi tego zrobić - jakby czytał mi w myślach, chłopak zaczął się tłumaczyć. Spoglądałam na niego w lustrze, jednak nie wyglądał na przygnębionego - Mówiła, że będzie wyglądać okropnie, jeśli pozwoli mi zrobić coś z jej wyglądem - wzruszył ramionami.
- Myliła się - rzuciłam chłodno odwracając się w jego stronę.
Szatyn miał na sobie bordową koszulkę w serek, czarne spodnie, opinające lekko łydki i skórzaną kurtkę podwiniętą do łokci, ponieważ na dworze było ciepło. Mogłabym rzec, że się dopasowaliśmy, jednak tego nie zrobię.
- Nie - widząc mój zaskoczony wzrok, wyjaśniał dalej - To ja się pomyliłem, wybierając ją - posłałam mu współczujący uśmiech - Dobra, chodźmy i zostawmy ten temat.
Pokiwałam głową i ruszyłam za nim, przepuścił mnie w drzwiach.
- Nie bierzesz kurtki? - zapytał, kiedy schodziliśmy po schodach na parter.
- Jest połowa września i trzydziestostopniowa pogoda.


      Zapach papierosów, potu i alkoholu nie zachęcał do wejścia, jednak to najlepszy klub w mieście i mieliśmy się spotkać tam z Mike'm, Rosalie i ich znajomymi.
Lucas ciągnął mnie za rękę, kiedy przechodziliśmy między tańczącymi ludźmi. Kilku chłopaków, niby przypadkowo chwyciło mnie za pośladek lub się ocierało. Wtedy jeszcze bardziej przybliżałam się do idącego przede mną przyjaciela.
- Jakaś laska chwyciła mnie za przyrodzenie - szepnął do mnie głośno, kiedy już siedzieliśmy w loży razem ze znajomymi. Kilka osób było już wstawionych. Chwilę później przed nami także pojawił się alkohol. Kolejne kolejki alkoholu mijały w zastraszającym tempie, przez co świat zaczynał się śmiesznie kołysać na boki.
- Zatańczymy? - jeden z kolegów Mike - prawdopodobnie Ashton - chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą przez barierkę na parkiet. Weszliśmy kawałek w tłum, aby nie być przy przejściu i chłopak chwycił moje biodra przyciągając mnie do siebie. Zarzuciłam mu ręce na szyje. Zaczęliśmy się poruszać w rytm muzyki i Ash mocniej przycisnął moje ciało do swojego. Ludzie wokoło ocierali się o siebie, ponieważ nie było wiele miejsca, jednak już mi to nie przeszkadzało. Głośna muzyka dudniła mi w uszach. W połączeniu z zabawnym kręceniem, wywoływało to o dziwo miłe uczucie. Wreszcie się wyluzowałam i nie robiłam tego co każe mi Jason. Pewnie gdyby tu był, żaden facet nie mógłby nawet na mnie spojrzeć, bo zaraz by dostał w szczękę.
Albo nie...
W końcu mnie zdradził, więc to znaczy, że mu na mnie nie zależy. Nie przejmowałby się już, że na mnie patrzą. Oglądałby się za Annie, to pewne.
Alkohol dopiero zaczął na mnie mocniej działać i lekko zakręciło mi się w głowie. Nie było to nieprzyjemne, raczej na odwrót. Jestem wolna i mogę robić co chce.
Przetańczyliśmy jeszcze dwie piosenki, kiedy poczułam "obcą" rękę na moich plecach. Z początku nie zwróciłam uwagi, ponieważ myślałam, że to dlatego, że tu każdy się ociera o siebie, jednak nad moim ramieniem zobaczyłam Lucasa, który właśnie szeptał coś na ucho Ashtona. Blondyn pocałował mnie w policzek i podziękował za taniec, oddalając się w stronę naszej loży.
- Tańczyłam z nim - skrzyżowałam ręce na piersiach i posłałam groźne spojrzenie szatynowi.
- Właśnie - przyciągnął mnie do siebie, wtulając się głową w zagłębienie na mojej szyi - Kilka piosenek i jesteś wolna  - w odpowiedzi wtuliłam się w jego tors i poruszaliśmy się powoli w rytm muzyki.
Co ja "mówię"?
Ten taniec w ogóle nie pasował do tej melodii.
Kilka rąk facetów na moim tyłku później, zmieniła się melodia i Lucas odwrócił mnie tyłem do siebie. Dziewczyny ocierały się o swoich partnerów, i nie tylko swoich...Wiele z nich wyglądało bardzo seksownie, a oni napaleni oddawali się tańcu, byleby zatrzymać partnerkę na dłużej.
Nie chciałam być gorsza i wyjść na zakonnicę przy tych napalonych nastolatkach, więc zanim się spostrzegłam, kroczę Lucasa ocierało się o moje pośladki i czułam jego wzwód. Normalnie dawno by już dostał w twarz, jednak alkohol robił ze mną niewytłumaczalne rzeczy. Zarzuciłam ręce do tyłu i objęłam jego szyję, a on położył swoje duże dłonie na moich biodrach. Oddaliśmy się muzyce. Teraz nie liczył się dupek Jason i idiotka Annie. Oni poszli w zapomnienie. Teraz liczył się Lucas i było mi dobrze z tą myślą. Nasze ciała wiły się w rytm muzyki, ocierając się intymnymi miejscami. Lucas był coraz bardziej podjarany zaistniałą sytuacją, co BARDZO dobrze czułam w dole pleców. Chłopak jest o wiele wyższy, choć i tak już się zgina. Nie ukrywajmy, ale ja także byłam w tym momencie bardzo napalona.
- Wiem, że to niewłaściwe, ale przepieprzył bym Cię tutaj, w tej chwili na środku parkietu, gdybyś mi tylko pozwoliła - jego głos był schrypnięty od alkoholu, jak i małego problemu w spodniach.
- Właśnie - odwróciłam głowę w bok, aby lepiej mnie słyszał - Gdybym Ci tylko pozwoliła.
Odwróciłam się przodem do niego i zostałam lekko popchnięta w jego stronę. Przybliżyłam się, jednak nieznacznie i położyłam swoje ręce na jego klatce piersiowej.
- To znaczy, że mam pozwolenie? - uśmiechnął się, przez co jeden kącik ust miał wyżej od drugiego. Czyli, że jest bardzo wstawiony, ale nie oszukujmy się...ja także jestem - Mogę to zrobić? Tu i teraz?
- Przyjaciele się nie pieprzą - wychrypiałam kilka centymetrów od jego ust, które swoją drogą właśnie oblizał i nie wiem co bym dała, aby zatrzymać ten widok na dłużej.
- Są wyjątki - to co stało się później, działo się zdecydowanie za szybko. Chłopak złączył nasze usta, a ja w chwili oszołomienia oddałam pocałunek dopiero po długim czasie.
Smakował papierosami i alkoholem, może nawet miętą.
Przejechał językiem po mojej dolnej wardze, aby dać mu pozwolenie na wejście do ust. Przez chwilę walczyliśmy o dominacje, jednak Lucas zaczął go zwijać i wtedy mu uległam. Wchodził i wychodził nim,  drażniąc moją wytrzymałość.To takie przyjemne! Chciałam więcej, a on dobrze o tym wiedział. Jęknęłam w frustracji i poczułam, że chłopak się uśmiecha.
Nagle czar prysł, bo jakiś pijany koleś wywinął orła i nas popchnął, przez co wpadliśmy na innych ludzi, którzy nie kryli oburzenia, przez to, że im przerwano. Najbardziej burzyli się faceci.
Czemu mnie to nie dziwi?
Lucas pociągnął mnie za rękę w stronę naszej loży, gdzie siedziała już znacznie mniejsza ilość osób. Jednak pojawiło się kilku nowych osobników płci przeciwnej i jedna osóbka, z którą rozmawiałam kilka razy w szkole. Rose.
- Wracamy już? - Lucas nachylił się tak, abym tylko ja go słyszała. Pokiwałam potwierdzająco i chłopak posłał mi lekki uśmiech.
- Cześć Jessie - dziewczyna wstała i ucałowała mnie w oba policzki - Słyszałam, że tu będziecie - przeniosła wzrok na Lucasa podejrzliwie - Ale nie spodziewałam się zastać was w takiej sytuacji - wskazała podbródkiem na parkiet, gdzie wciąż tańczyli ludzie.
 - Zdarza się - głos Lucasa był można by powiedzieć chłodny - Wybacz, że Cię zawiedliśmy...-dziewczyna mu przerwała.
- Absolutnie nie! - uśmiechnęła się promiennie - Naprawdę życzę Wam obydwóm szczęścia - chwyciła mnie przelotnie za rękę.
- Ja także! - nawet nie  musiałam patrzeć na Mike, żeby wiedzieć, że jest nawalony "w trzy dupy" i pewnie leży komuś na kolanach. Kilka osób się z nim zgodziło, a ja stałam jak słup soli, podobnie jak Lucas.
Dłoń chłopaka chwyciła moją i wyszliśmy z klubu, po tym jak chłopak cicho "podziękował za nas obu". Lucas ciągnął mnie przez tłum ludzi, którzy zirytowani jego zachowaniem krzyczeli coś za naszymi plecami.
- Wezmę taksówkę - staliśmy przed klubem, a on wciąż trzymał moją dłoń w swojej.
- Przejdźmy się - zaproponowałam - To chwila stąd - patrzył na mnie, jakby nie mógł odczytać moich myśli.
- Okay - pokiwał skupiony głową, wciąż się we mnie podejrzliwie wpatrując.
- Co się tak patrzysz? - zapytałam trochę za ostro, a on jakby odzyskał świadomość myślenia, powrócił do normalnego wyrazu twarzy.
- Sory, ja...po prostu - urwał i podrapał się po karku - To...-uniósł do góry nasz splecione dłonie - To jest dziwne...
- Jesteśmy przyjaciółmi, tak? - zapytałam dla upewnienia.
- Tak, chyba tak - oboje odwróciliśmy wzrok i puściliśmy nasze dłonie - Chodźmy już - ruszył, nawet nie czekając. Zadrgałam z zimna, kiedy wyrównaliśmy kroki i chłopak dał mi swoją kurtkę, naśladując mój głos kilka godzin temu.
- Jest połowa września i trzydziestostopniowa pogoda na dworze - uderzyłam go w pierś, a on tylko znowu się zaśmiał i nie poruszył więcej tematu.

      Droga, która zwykle mijała nam szybko na rozmowie i miłym towarzystwie, dzisiaj była nie do zniesienia. Atmosfera między nami była gęsta, można by ją kroić nożem! Odezwaliśmy się do siebie zaledwie kilka razy i były to zdania typu "jutro ma padać", "uczyłaś się na test z hiszpańskiego?", a nawet "Zeus ostatnio zjadł moją lazanie". Zeus to pies Lucasa, który je wszystko, co możliwe. Nawet sukienki rodzicielki Lucasa.
Stanęliśmy na moim podjeździe bez słowa, a moje buty wydały się nagle bardzo interesujące. Kołysałam się na nogach, z zaplecionymi rękami za plecami.
- Twoja rodzice są w domu? - zapytał po chwili, a ja podniosłam na niego wzrok zaskoczona tym, że się odezwał.
- N-nie...mama miała wyjechać przed północą w delegacje, a tata ma nocną zmianę. Jace jest u Landon'a już drugi dzień.
- Yhm - pokiwał w zrozumieniu.
- Wejdziesz?
Ugryzłabyś się czasem w język! Jest 3 w nocy!
- Wejdę tylko po kask - no tak, przyjechał tu motorem. Ruszyliśmy w stronę domu.
- Jesteś pijany, nie możesz prowadzić.
- Spokojnie, spacer mnie otrzeźwił - uśmiechnął się nieprzekonująco.
- Jasne, piętnaście minut nocnego spaceru otrzeźwi każdego - uśmiechnęłam się ironicznie.
Otworzyłam drzwi i zaświeciłam światło w przedpokoju. Po chwili skakał po nas Myron, 7-miesięczny owczarek niemiecki.
- No to wrócę po niego rano - chłopak głaskał psa po pysku i mówił potulne słowa w jego stronę - Ohh, gdyby Zeus był tak grzeczny jak Ty.
- Chcesz coś do picia? - zawołałam z kuchni, otwierając lodówkę.
Znowu zakręciło mi się w głowie i byłam zmuszona na chwilę oprzeć się o blat.
- Wszystko okay? - zapytał, kiedy stanął w progu pomieszczenia - Zbladłaś.
- To przez ten alkohol, zaraz będzie okay - wstałam i nalałam nam obu soku do szklanek.
Odstawiając naczynie do zlewu musiałam przeprosić chłopaka, aby się odsunął, ale ani drgnął.
- Lucas, proszę Cię - uśmiechał się zadziornie - Ile Ty masz lat? - wsadziłam rękę pod jego i szklanka wylądowała w zlewie z lekkim trzaskiem, przez co podskoczyłam i naparłam na ciało chłopaka.
Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów.
Znowu.
Tym razem to ja złączyłam nasze usta, a chłopak od razu oddał pocałunek. Coraz mocniej. Coraz namiętniej. Chciałam więcej. Lucas całuje o wiele lepiej od Jasona. On robi to delikatnie i namiętnie, tak, że trudno się oderwać i przestać, a Jason namiętnie i brutalnie. Przyjaźniliśmy się wszyscy wiele lat, a  ja dopiero teraz zaczynam zauważać między nimi coraz więcej różnic.
Lucas zgiął kolana, by chwycić mnie za uda. Oplotłam go nogami w pasie, a on odwrócił nas, tak abym usiadła na blacie, wciąż go oplatając nogami. Moje ręce wędrowały po jego ciele i po chwili wahania chwyciłam za dół jego bluzki i przeciągnęłam mu ją przez głowę. Nasze spojrzenia skrzyżowały się na chwile i widziałam jego pytający wzrok.
Czy aby na pewno tego chcę?
Chwyciłam go za oba policzki i ponownie pocałowałam. Poczułam, że chwyta za kołnierz swojej-"mojej" kurtki i już po chwili leżała na podłodze, tak jak moja bluzka. Zrzuciliśmy równocześnie buty i ponownie oplotłam nogami jego umięśnione ciało. Podniósł mnie do góry, chwytając za pośladki i przeniósł do salonu na kanapę. Patrząc mi w oczy, odpiął guzik spódnicy i uśmiechnął się zadziornie z pożądaniem w oczach.
Spódnica się poluzowała, ale nie spadła całkowicie. Chłopak był rozbawiony, czym także mnie zaraził, bo po chwili razem się śmialiśmy. Pociągnął ją w dół i pomógł mi "wyjść z rajstop". Zostałam w samej bieliźnie.
- Wyglądasz nieziemsko seksownie - wychrypiał pomiędzy pocałunkami i odszukałam rękami jego guzik od spodni.
- To samo mogę powiedzieć o Tobie - cmoknęłam go ponownie.
 Po chwili obydwoje znajdowaliśmy się w bieliźnie na kanapie. Lucas błądził rękami po moim ciele i odpiął zapięcie stanika. Przewróciłam go tak, że to on teraz znajdował się pode mną i ściągnęłam jego bokserki. Uśmiechnęłam się na zastany widok pod materiałem. Chłopak nie był mi dłużny i ja także zostałam naga.

      Obudziłam się nad ranem, ponieważ było mi za ciepło. Spałam naga, wtulona w ciało Lucasa - który także był nagi! Powoli zaczęłam sobie wszystko przypominać.
Klub.
Taniec.
Pocałunek.
Dom.
Nagi Lucas.
No i...seks.
Nie wierzę! Jak mogłam przespać się z najlepszym przyjacielem!? Ty głupia idiotko! Straciłaś chłopaka i przyjaciółkę, teraz stracisz przyjaciela...
Ale jedno jest pewne i aż głupio mi o tym myśleć. Lucas robi to lepiej od Jasona. Zdecydowanie lepiej.
Usłyszałam szelest, a Myron zaczął szczekać.
"Cicho Myron! To ja przecież" O nie! Tata wrócił!
- Lucas, wstawaj! - zaczęłam potrząsać chłopakiem, a on mruczał, żebym dała mu jeszcze chwilkę - Lucas, nie wkurwiaj mnie! - lekko klepnęłam go po twarzy, jednak głupio było mi go bić, nawet w zaistniałej sytuacji.
- Już...- chłopak ziewnął i się przeciągnął. Jego oczy wciąż były zamknięte.
Po domu rozniósł się dzwonek do drzwi i dało się słyszeć narzekanie taty, o tym, że pewnie znowu zostawiłam klucze w zamku!
Ohh, Panie dziękuję za moją głupotę! Przynajmniej raz mnie uratowała! Obiecuję, że nauczę się już je wyciągać z zamka! 
Wciągnęłam spódnicę pod kocem i założyłam szybko stanik i bluzkę. Bez namysłu wsadziłam majtki pod poduszkę i znowu potrząsnęłam chłopakiem.
- Pali się? - otworzył oczy i spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem.
-Gorzej, ojciec wrócił! - ściągnęłam z niego kołdrę i zaraz tego pożałowałam.
Taa, udawaj, że nie pamiętałaś, że jest nagi...
- No nie pamiętałam! - warknęłam do siebie i szybko rzuciłam chłopakowi spodnie. Odwróciłam wzrok i albo mi się zdawało, ale szatyn chyba się śmiał.
- Idę otworzyć, a ty poskładaj koc - szepnęłam, kiedy ponowny głos taty rozniósł się po pomieszczeniu.
Odczekałam chwilkę pod drzwiami, dając chłopakowi więcej czasu i trzęsącymi się rękami przekręciłam kluczę w zamku.
- Królewna się obudziła!
 Taa, czuję tę ironie, tato.
- Przepraszam, wróciliśmy późno i zapomniałam znowu o kluczach - przepuściłam go w drzwiach.
Przede mną stał potężny mężczyzna z silnym uściskiem. Włosy już lekko zsiwiałe, kręciły się po bokach. Kilka zmarszczek, spowodowanych stresem zawodowym dodawały mu kilku lat, jednak wiąż wyglądał młodo.
- My...? - zapytał podejrzliwie - Jesteś z Jasonem, tak? - odwiesił mokrą kurtkę od deszczu na wieszak i wsadził ją do szafy.
- Nie - wysyczałam, a on posłał mi podejrzliwe spojrzenie - Jason to przeszłość - nie dziwne, że nie wyglądał na zaskoczonego. Praca detektywa nauczyła go nie wyrażać zbyt wielu emocji w różnych sytuacjach, jednak teraz mógł by popuścić! W końcu jestem jego córką...
Mężczyzna nic nie powiedział i ruszył do salonu, a ja zaraz za nim. Koc na kanapie był idealnie poskładany w kostkę, a obok stał uśmiechnięty od ucha do ucha Lucas.
- Dzień dobry, Panie Salvatore - chłopak wyciągnął do niego rękę, a ten ją uściskał i potrząsnął.
Mimo ogromnej postury mojego ojca, Lucas nie był speszony i skulony, tak jak każdy z moich znajomych, kto się z nim wita. Wręcz przeciwnie, chłopak stał wyprostowany i dumny, co ojciec od zawsze bardzo w nim cenił.
- Cześć Lucas - kiedy ojciec puścił jego rękę, Lucas się przeciągnął i upadł na kanapę. Ojciec był wyraźnie zaskoczony tym czynem, podobnie do mnie. Jednak zrozumiałam po co to zrobił. Chłopak zabrał moje majtki z kanapy, które wystawały spod poduszki, aby ojciec ich nie zauważył.
- Przepraszam, mało spałem - chłopak głupio się uśmiechnął, a ja poczułam wielkie rumieńce na twarzy, kiedy wsadził MOJĄ bieliznę do swojej kieszeni spodni - Będę się już zbierał. Za godzinę muszę być na treningu - uścisnęli sobie znowu ręce i chłopak do mnie podszedł.
- Dalej ćwiczysz karate? Jak wyniki? - Tato, porozmawiacie sobie innym razem, proszę...
- Coraz lepiej - odpowiedział dumny - Za tydzień zawody stanowe, więc muszę stale trenować.
- Życzę powodzenia.
- Dziękuję - posłał mu szczery uśmiech - Odprowadzisz mnie? - przytaknęłam mu i ruszyłam przodem.
Po drodze wstąpił do kuchni po swoją kurtkę, którą wczoraj tu zostawiliśmy. Czekałam pod drzwiami i kiedy przyszedł od razu sięgnęłam do jego kieszeni po swoją własność. Chwycił mój nadgarstek zaraz przy materiale i odsunął moją rękę.
- Co Panna chce? - zaśmiał się zadziornie, a ja znowu poczułam ciepło na twarzy.
- Oddaj mi to - szepnęłam stanowczo, a chłopakowi uśmiech nie schodził z twarzy.
Te dołeczki!
- Może innym razem - pocałował mnie w policzek i zanim się zorientowałam, chłopak był po drugiej stronie betonowej ściany.
Zabije gnoja.

♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣
Cześć :) Mam nadzieje, że rozdział się podobał i zajrzysz tu ponownie :)
 Zaobserwuj, daj +1 lub dodaj mnie do kręgów i wtedy będziesz zawsze informowany o nowym rozdziale.:)
Jeśli Ci się nigdzie nie śpieszy, możesz też napisać komentarz. Oczywiście potrzebujesz na to czasu, bo jak żeby inaczej...(czujecie ten sarkazm, prawda?) Zwykła minka i będę wiedzieć, że ktoś to czyta i się podoba :)
Dziękuję, że wpadłeś i mam nadzieję, do następnego :)

 




3/05/2016

Prolog

- Annie i Jason będą czekali na nas w centrum - przeskoczyłam po dwa schodki, zaraz po Lucasie. Chłopak podniósł z tarasu piłkę mojego młodszego brata i zaczął nią przerzucać w rękach. Odwrócił się do mnie z chytrym uśmieszkiem - Chodźmy na imprezę. Mam ochotę schlać się do nieprzytomnego.
- Ja Cię wynosić z klubu nie mam zamiaru - posłałam mu spojrzenie i sięgnęłam pod wielką doniczkę, spod której wyciągnęłam klucze z brelokiem delfina. Otworzyłam drzwi - Bo sama mam zamiar schlać się do nieprzytomnego - udawałam jego ton, przez co chłopak zaśmiał się głośno.
- Od czego mamy swoje drugie połówki, Mała?
- Ej, mówiłam Ci, że masz mnie tak nie nazywać! - lekko go pchnęłam palcem, na co udał okropny ból w klatce piersiowej.
- Co poradzę na to, że jesteś malutka? - ruszył w stronę MOJEJ kuchni i wyciągnął wczorajszą pizzę z lodówki - Nie zaczyna się zdania od "ej", Kochana - dodał.
- Geny - warknęłam poirytowana - Za to z Twoich też wiele dobrego nie wyrosło - spojrzałam na jego krocze, po czym sam przeniósł tam wzrok.
- Mówiłem już tyle razy, że mogę Ci udowodnić, że od przedszkola wiele się zmieniło - wstał i zaczął odpinać pasek spodni.
- Wystarczy, że Twoja dziewczyna, a moja przyjaciółka to wie. Naprawdę nie musisz - wyciągnęłam masło orzechowe, zabrałam pizzę chłopakowi i zaczęłam smarować kawałek. Ani drgnął - Wszystko okay? Zabrałam Ci pizzę, a Ty nic nie zrobiłeś. Normalnie byś się rzucał jak napalony gimnazjalista widzący "świerszczyka".
Jego tęczówki się zwężyły, przechylił lekko głowę w bok, nasłuchując.
- Jesteśmy sami?
- Tak, ale nie będziemy się pieprzyć. Mam chłopaka, Kochaniutki - szturchnęłam go żartobliwie w ramię.
- Ja się nie pieprze. Ja się kocham - zmierzył mnie wzrokiem - Chodź - chwycił mnie mocno za nadgarstek i pociągnął po schodach do mojego pokoju.
Ktoś głośno jęczał. Fuj, jak rodzice mogli nie pójść do....Chwila! To nie są rodzice! Przecież ja znam ten głos i na pewno nie należy on do mojej mamy!
Lucas pchnął drzwi mojego pokoju i mocniej zacisnął swoją rękę na moim nadgarstku. Całym ciałem zasłaniał mi wnętrze. Pchnęłam go, aby się przesunął, jednak stał jak kołek. Mocny kołek! Przecisnęłam się obok niego i dopiero teraz zorientowałam się, że jęki już dawno ustały.
- Debil - mruknęłam w jego stronę, a on puścił moją rękę.
Odwróciłam się dopiero w stronę mojego łóżka i zamarłam.
Muszę wyrzucić tę pościel!
Kilka sekund później nie mogłam uwierzyć, że to była moja pierwsza myśl. Jak mogłam tak pomyśleć, kiedy w moim łóżku zobaczyłam najlepszą przyjaciółkę z własnym chłopakiem? Blondynka leżała pod nim kompletnie naga, podobnie jak on. Dziewczyna pchnęła bruneta i ubrała bluzkę. Chłopak także zaczął się ubierać pod kołdrą. Stale się tłumaczyli, krzyczeli, blondynka zaczęła płakać, ale mnie to nie ruszało. Stałam w miejscu, zagapiona w jeden punkt. No właśnie. Stałam! Czas przeszły...
- Ty skurwysynie! - okładałam chłopaka pięściami po klatce piersiowej. Niestety był o wiele wyższy ode mnie i nie potrafiłam go porządnie uderzyć w twarz. Dlatego moim celem było...sama nie wiem. Chciałam, żeby cierpiał jak ja. Chciałam, żeby poczuło to samo co ja, kiedy zobaczyłam mojego przyjaciela, a zarazem chłopaka uprawiającego seks z najlepszą przyjaciółką, którą była od zawsze...No dobra. Od kiedy pamiętam.
Mocne dłonie chwyciły mnie za ramiona i odciągnęły od chłopaka. Dlatego też wyglądałam w tym momencie jak chora psychicznie, która kopie i bije powietrze.
- Jessie, nie warto - głos Lucasa był napięty, jednak spokojny jak na taką sytuację.
- Ten dupek mnie zdradził! W moim łóżku z najlepszą przyjaciółką! - krzyczałam, a ta dwójka idiotów stale się tłumaczyła. Mam dość, niech wyjdą i więcej mi się nie pokazują na oczy. - Z Twoją dziewczyną - dodałam patrząc na chłopaka i widziałam, jak jego oczy pociemniały.
- Byłą dziewczyną - wysyczał patrząc w oczy blondynce.
 Wtedy pierwszy raz na nią spojrzałam. Nawet z zapłakanymi oczami, miną przejechanego kota i bluzce na lewo wyglądała wciąż idealnie pięknie... Nie dziwie się, że Jason się z nią przespał.
- Lucas, proszę...porozmawiajmy. - dziewczyna łkała i podeszła do bruneta, jednak się odsunął, kiedy chciała go dotknąć. - Jay, wysłuchaj mnie. - dziewczyna odwróciła się w moją stronę.
- Oboje wyjdźcie z mojego domu.
- Naprawdę mi przykro...to się stało tak szybko - teraz to Jason próbował do nas podejść, jednak Lucas go odepchnął. Chwyciłam bruneta za rękę, żeby nie zrobił niczego więcej.
- Wyjazd stąd! - Lucas zaczął krzyczeć, a ja czułam jego napięte od złości mięśnie pod palcami - Ruszcie kurwa swoje przerżnię...- zatkałam mu usta ręką, a on się opanował.
- Wyjdźcie - mruknęłam zirytowana.
 Obydwoje wyszeptali ciche przeprosiny i zniknęli za drzwiami. Do czasu trzaśnięcia frontowymi drzwiami wstrzymywałam oddech i trzymałam mocno zaciśnięte ręce na ramieniu Lucasa, patrząc na zdjęcie postawione na biurku. Byliśmy tam całą czwórką. Razem od zawsze, na zawsze. Pojęcie "na zawsze" chyba ma inne znaczenie niż dotychczas przypuszczałam. Zdradzili nas. Obydwoje. W moim domu. Co ja mówię? W moim łóżku!
Lucas chwycił moją jedną rękę i przeciągnął mnie tak, że teraz wtulałam się w jego tors. Chłopak pocieszająco głaskał moje plecy, przez co zaczęłam płakać.
- Cii...- jego głos wydał mi się w tej chwili wyjątkowo uspokajający. Nie chciałam, żeby mnie zostawiał. Nie w tym momencie. On chyba też tego potrzebuję. - Mała, nie warto.
- Piętnaście miesięcy byliśmy parą.- zaczęło mi kapać z nosa - Od dziesięciu lat trzymaliśmy się wszyscy razem. Nie mogę zrozumieć, jak mogli nam to zrobić...
- Też chciałbym wiedzieć - wysmarkałam nos w jego koszulkę. Chłopak o dziwo się zaśmiał - I tak by poszła do wyrzucenia. Dostałem ją od Annie niedawno - wyjaśnił, a ja także się lekko zaśmiałam.
- Czyli, że pomogłam Ci się pozbyć tego badziewia. - pociągnęłam za skrawek koszulki. Staliśmy blisko siebie, na wyciągnięcie połowy ręki. Lucas obejmował mnie z dwóch stron ramionami.
- Taa...tak jakby - skrzywił się rozbawiony - Wiesz co? - zamyślił się na chwilę, patrząc na zdjęcia na ścianie - Idziemy się upić. Porządnie schlać! - uśmiech chłopaka się poszerzył.
- Coo? Nie, odechciało mi się - próbowałam się wykręcić z jego ramion.
- Idziemy i bez gadania - mocniej mnie przytrzymywał.
- Niech Ci będzie...ale zmień koszulkę. Nie dość, że ohydna, to osmarkana.

♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣
Witam ;) jeśli dotrwałeś do końca.
Tak prezentuje się prolog, jednak go troszkę zmieniłam od "oryginału" , chyba jest lepiej
Podoba się?
Zaobserwuj, daj +1 lub dodaj mnie do kręgów i wtedy będziesz zawsze informowany o nowym rozdziale.:)
Jeśli Ci się nigdzie nie śpieszy, możesz też napisać komentarz. Oczywiście potrzebujesz na to czasu, bo zajmuje to tyyyyle czasu...(czujecie ten sarkazm, prawda?) Zwykła minka i będę wiedzieć, że ktoś to czyta i się podoba :)
Dziękuję za chwilę uwagi i (mam nadzieję) do następnego!